piątek, 24 sierpnia 2012

Klasyk na dziś: "Rashomon"


Dzisiaj oddalimy się znacząco od kina zakorzenionego w kulturze basenu śródziemnomorskiego. Znacząco, bo Waszą uwagę postaram się skierować na Daleki Wschód. Prawdopodobnie, większości z Was, nie ominęło spotkanie z najwybitniejszym reżyserem w historii japońskiej kinematografii – Akiro Kurosawą. Rashomon, to nie jedyne wybitne dzieło tego reżysera, ale na pewno flagowe, pierwsze, za które zdobył największe uznanie w oczach krytyków, zarówno europejskich, jak i amerykańskich. 

Zdjęcia do filmu zakończono w 1950 i już tego samego roku produkcja pojawiła się na ekranach kin. Fabuła przenosi nas do średniowiecznej Japonii, gdzie jedno wydarzenie zostaje opisane przez cztery różne osoby, które, w większym lub mniejszy stopniu, były jego uczestnikami. Nie sposób też nie wspomnieć o naocznym świadku tych wydarzeń, który, jednocześnie, w nich nie uczestniczy, ale przybiera rolę relatywnego obserwatora. Owym wydarzeniem, na którym opiera się cała konstrukcja filmu, jest podróż samuraja wraz ze swoją żoną przez las, w którym zostają napadnięcie przez wędrownego rabusia i bandytę – Toshiro Mifune. Samuraj zostaje zabity, a jego żona zgwałcona. Szokująca jest metamorfoza kobiety, która zaczyna żywić uczucie do mordercy swojego męża oraz sprawcy dokonanego na niej gwałtu. Wersje uczestników, znacząco się różnią. Nie wiem, kto mówi prawdę, a kto kłamie. Rashomon skłania do rozważań nad naturą ludzką, jej omylnością i skłonnością do instynktownych reakcji.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz