W dzisiejszym „Klasyku” cofniemy
się o kilkadziesiąt lat, do samych korzeni kina noir. Kanwą na
którą powstało czarne kino, był niemiecki ekspresjonizm, zwany
również kino Weimaru. Reżyserzy tacy jak Otto Preminger czy Fritz
Lang, to imigranci pochodzenia niemieckiego, którzy zdobywając
uznanie na rodzimym podwórku, postanowili spróbować swoich szans
po drugiej stronie Atlantyku. Najbardziej widocznym i
charakterystycznym elementem przemyconym z niemieckiego
ekspresjonizmu do Hollywood jest warstwa wizualna, pełna gry
światłem i dymu papierosowego. Na razie tyle jeżeli chodzi o
teorię, przejdźmy do samego filmu. Metropolis to
obraz nakręcony przez Fritza Langa w 1927 roku, na podstawie
powieści Theey von Horbou, która została stworzona praktycznie na
potrzebę scenariusza. Dzieło Langa prezentuje dystopijną wizję
miasta przyszłości, w którym społeczeństwo podzielone jest na
dwie grupy: robotników i intelektualistów. Robotnicy, którzy
utrzymują miasto w ciągłym ruchu i gwarantują ciągły jego
rozwój, mieszkają w podziemnych osiedlach, natomiast mieszkańcy,
którzy zamiast rękami pracują swoim umysłem są z góry
uprzywilejowani.
Zaraz po premierze, publika zwróciła
uwagę na dwie istotne kwestie, a mianowicie na stronę wizualną
oraz fabułę. O ile scenografia oraz techniczna strona kręcenia
filmu bardzo przypadła do gustu publiczności, to fabuła wydawała
się jej zbyt naiwna. Wymogi cenzury spowodowały, że Lang musiał
wyciąć większość scen związanych z okultyzmem, natomiast
krytyka wymusiła na niemieckim reżyserze wycięcie pół godziny
materiału, w którym przedstawione są losy pobocznych postaci, nie
mających większego wpływu na rozwój akcji. Co ciekawe, oryginał
filmu uległ zniszczeniu, a jedna z nielicznych jego kopii została
odnaleziona w Buenos Aires dopiero w latach 80. Kopia została
zarejestrowana na taśmie 16 mm, czyli mniejszej niż oryginał przez
co, niektóre strefy obrazu zostają po prostu wycięte. Jednak dla
mnie, fana 16 i 8 mm, wpływa to jeszcze korzystniej na klimat filmu,
który po prostu zapiera dech w piersiach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz