Zainspirowany najnowszym rankingiem
British Film Institute, postanowiłem przybliżyć Wam produkcję,
która uplasowała się na miejscu 10. Film Felliniego jest dla mnie
jak mantra, za każdym razem gdy go włączam, po prostu odpływam. Z
8 ½ jest trochę jak z Proustem, albo, nie przybliżając, Grą w
klasy Cortazara – rozpoczynasz
w dowolnym miejscu i wyciągasz całkiem coś innego niż poprzednim razem. Tuż po premierze we Włoszech, w dniu 14
lutego 1963 r, Otto e mezzo otrzymał praktycznie jednomyślne
uznanie od recenzentów ze szczególnym naciskiem na osobę
Felliniego. Tak oto jeden z krytyków zdefiniował włoskiego
reżysera "geniusza opętanego magicznym dotykiem. Cudowny
styl". Włoski pisarz i krytyk Alberto Moravia opisał głównego
bohatera Guido Anselmi, jako "erotomana, sadystę, masochistę,
ze skłonnościami do mitologizacji, cudzołożnikiem, błaznem,
kłamcą i oszustem. Boi się życia i chce powrócić do łona matki
.... W niektórych szanuje on przypomina Leopold Bloom, bohatera
Ulissesa Jamesa Joyce'a, a my mamy wrażenie, że Fellini przeczytał
i kontemplował tę książkę. Film ten jest zamknięty w sobie,
jakby prywatny monolog przyplątane migawkami z rzeczywistością
.... Sny Felliniego są zawsze zaskakujące, w sensie przenośnym,
oryginalnym, ale jego wspomnienia są przeniknięte głębszym
uczuciem bardziej delikatnym. Dlatego też dwa odcinki dotyczące
bohatera dzieciństwa w starym wiejskim domu w Romanii i jego
spotkanie z kobietą na plaży w Rimini są najlepsze z filmu [...]". Przy na prawdę wielkich produkcjach
następuję chwilowy dezorientacja co do interpretacji poszczególnych
warstw dzieła filmowego. Gdy takowej dezorientacji nie ma, zazwyczaj
uważamy, że taki film jest dosyć płytki, gdyż my jako ludzie, a
szczególnie ludzie, którzy uwielbiają dobre kino mamy syndrom
odkrywcy. Oglądanie 8 ½ można porównać do zwiedzania nowej
planety, albo jak kto woli, oglądania Antraktów Duchampa
wzbogaconych o wątek fabularny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz